czwartek, 23 maja 2013

malowana lala....lala la la la ....

malowana lala la la la ....aż chciałoby się powtórzyć po Karin Stanek, piosenkarce, która wyśpiewywała nam tę jakże skoczną piosenkę w latach swojej świetności na polskich scenach muzycznych. 
Swój wpis zaczęłam dość nietypowo, bo od pierwszego wersu jej refrenu... Kto zna, niech dalej śpiewa !!!!
Ale ja nie poprzestaję tylko na nuceniu sobie rytmicznych melodyjek, no chyba że trzymam w ręku igłę z nitką... to tak dla poprawienia sobie humoru, który z reguły jest i tak dobry, bo jakbym była zła, wściekła i poruszała  się jak bomba z opóźnionym zapłonem to na pewno nie zabrałabym się do  szycia czegokolwiek...po pierwsze dlatego, że prędzej bym rozszarpała na części pierwsze to co miałabym akurat w ręku niż dokończyła to, co zaczęłam.... i w konsekwencji nie byłoby co zbierać. 
Tak więc tytuł posta przewrotny, ale nie bójcie się...adekwatny do tematu dzisiejszego wpisu, bowiem jest on poświęcony moim lalom :) Już tłumaczę pokrótce o co chodzi :) Otóż w ostatnim czasie jakoś nie mam polotu do decou, co wcale nie oznacza, że z niego rezygnuję... NIGDY!!!!! tylko tak się złożyło, że moje paluszki wolą na dzień dzisiejszy obcować z igłą, nitką, materiałami różnego koloru i wszelkimi akcesoriami pasmanteryjnymi niż z pędzlami czy farbami. 
To moje tworzenie polegające na zszyciu ze sobą kilku elementów w jedną logiczną całość w efekcie końcowym ukazywało się w postaci szmacianej lali :) ten "nowy nurt" zapoczątkowałam stworzeniem takowej właśnie  jako prezent na pierwsze urodzinki Zosi ( na ten temat powstał osobny post już wcześniej). I od tego momentu  zakiełkowała się we mnie inspiracja do tworzenia koleżanek Zuzi :)  i tak później....jakiś czas temu umówiłam się na wymiankę z Wiolką :) zamówieniem były lale, bo jakżeby inaczej :) dla swoich dwóch cór, a i sama Wiola zapragnęła mieć partnerkę do gotowania w kuchni i w efekcie powstała lala kucharka nie bez powodu w niebieskim wdzianku, gdyż właśnie w tym kolorze jest kuchnia Wiolki, tak więc całość musi być ze sobą spójna, a ja nie miałam najmniejszego zamiaru zaburzać tej harmonii barw :) 

Laleczki siostrzyczki wraz z kuchareczką powędrowały do właścicielek , a prezentują się tak, jak ukazują to poniższe zdjęcia :)




Jeszcze wcześniej, bo jakoś w styczniu tego roku powstały dwie laleczki...
a oto i one...


 Pierwsza ma na swoim fartuszku wyhaftowaną pszczółkę Maję, a druga czerwone jabłuszko

  
Ostatnie moje twory to lalki oczywiście...pierwsza powędrowała do ślicznej maleńkiej kuzyneczki Hani jako dodatek do prezentu z okazji przyjęcia przez nią sakramentu chrztu świętego. Zdjęcie nie jest kompletne, bo kiedy myślałam, że już ją skończyłam, to wówczas moja wena jeszcze bardziej się uaktywniła i dodałam kilka rzeczy, czego niestety zdjęcia nie uwieczniły...a był to kapelutek na głowę oraz plecak z wyszytym kwiatkiem na klapie :) niestety musicie uwierzyć mi na słowo :) powiem tylko : "ale ze mnie gapa" hi hi


Zapomniałam wspomnieć o bardzo istotnej rzeczy, a mianowicie o małych białych plamkach w oczach :) nie macie wrażenia jak na nią patrzycie, że wygląda jak John Lennon z legendarnych Beatlesów ? Mam tu na myśli jego słynne okulary jakie nosił o przesławnej nazwie "lennonki" a to od jego nazwiska właśnie ha ha... Bez obaw, jak wspominałam zdjęcie to jest zrobione w fazie przygotowawczej, także uspokajam was wiadomością, że białe plamki takowa lala posiada :) A data jaka widnieje na sukieneczce  uroczej blondyneczki jest datą urodzin małej Haneczki :)
Zaś ta poniżej także jest prezentem z okazji zbliżającego się Dnia Dziecka, który jak wiadomo datuje się na dzień  pierwszego czerwca. W tym przypadku też nie obyło się bez dołożenia czegoś, co zdjęcie nie uwieczniło,a tym czymś jest torba, która na swej klapie ma dwukolorowy kwiatek z filcu :) pocieszam się tylko, że kapelusz tym razem z czerwoną kokardką z tyłu został przeze mnie uchwycony w obiektywie aparatu:)


.....Poniżej kilka zbliżeń.....



wspomniany kapelusz z kokardą
 

fartuszek z wyszytym białym kwiatkiem


............i buciki .................
 
  

No to już wszystkie lale, które wykonałam do tej pory. Dziękuję wszystkim za wytrwałość, bo niestety ale trochę się tego uzbierało, a efekt sami widzicie :) długi ale mam nadzieję, że nie męczący ten mój dzisiejszy wpis ; )
Idąc tropem melodyjności tego posta mogą sobie zaśpiewać co wytrwalsi przebój zespołu Elektryczne Gitary "To już jest koniec, nie ma już nic...jesteśmy wolni, możemy iść"
Pozdrawiam i do zobaczenia w kolejnym wpisie :)



1 komentarz:

  1. wszystkie świetne, ale ta w kraciastej kiecce wymiata!! :) i świetny pomysł z grzywka, wyglądają w niej jeszcze sympatyczniej!!
    :)
    ps. haha a ja takie okularki jako dzieciak nazywałam "leonki" bo myślałam że to od LEONA ZAWODOWCA ahaha
    POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń